Strona:PL Sand - Joanna.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
81

nié mogła. Niezapełniała szlochaniem téj jaskini; ale odgłosy tajemnicze tego miejsca głośnego powtarzały od chwili do chwili słabe westchnienie jéj piersi przytłumionéj boleścią, któremu, bardziéj jeszcze tajemniczo towarzyszył szmér kropli wody, odrywających się w równych przestankach od wilgotnego sklepienia, aby upadając zaginąć w źródle niewidomém.
To milczenie wymówne coraz bardziéj Wilhelma rozczulało, i już nie myślał więcéj o tém, aby go przerwać. Ale, niewiedząc sam jakim sposobem, przyszedłszy do siebie zobaczył się siedzącego obok Joanny, i trzymającego jéj rękę w swojéj dłoni.