Strona:PL Sand - Joanna.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
80

Wilhelm właśnie o tém myślał, widząc ją zostawającą ciągle w téjże saméj postawie, z oczyma wlepionemi w niebo rozdzierane połyskiem grzmotu...... I myśmy to pytanie sami nieraz sobie zadawali, widząc pastuszkę jaką z rysem twarzy szlachetnym, lub jaką matronę z obliczem surowém, przędzącą poważnie swoją kądziel godziny i dnie całe w jakim kącie łąki. Któż nam objawić jest wstanie sposób istnienia tych tak mało rozwiniętych umysłów? O czémże myśli rolnik orzący cierpliwie jednostajne bruzdy swoje? O czémże myśli wół, odżuwający leżąc na trawie, i klacz zdumiała badająca was po przez krzaki? Czyliż to samo życie krąży zwolna w żyłach człowieka, i w żyłach źwierzęcia przykutego do pracy w ziemi? Czyliż niewdzięczna Rea jednakowo głupotą i dzieci i sługi swoje obdarza?
Nie jeden dzień musieliśmy oddychać powietrzem wiejskiem, i nie jeden wieczór spędzić przy kominku zagrody wiejskiéj, aby zrozumieć ten ciąg marzeń zastępujących pracę rozmyślania w głowie wieśniaka, tworzącego sobie z swojego czuwania podobnie jak ze snu swojego, rodzaj spokojnego zachwycenia, w którem obrazy z niezmierną szybkością po sobie następują cudowne, okropne lub wesołe. Jest to ta sama ruchliwość, ta sama poezyja i ta sama nieudolność jak u dziecka usiłującego się daremnie usunąć zasłonę niewiadomości swojego bytu, która go pokrywa. Jest to jeniusz snu rzucający się gwałtownie w obszernym ale słabym mózgu Herkulesa Gallickiego.
Joanna w téj chwili myślała o swojéj matce, a jéj boleśne marzenia oprowadzały ją po wszystkich pamiątkach przeszłości, z któréj się żadną miarą wydobyć