Strona:PL Sand - Joanna.djvu/425

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
419

blizko trzydzieści stóp na dół; prawda, że na trawnik, ale więcéj może jak ćwierć godziny leżała omdlała, i od tego czasu, nie jest dobrze przytomna. Zaledwie wie, gdzie jest, i co się z nią dzieje.
— Jeżeli tak, to całkiem co innego, — rzekł lékarz, — i puszczę jej krew natychmiast. Porażenia świczki pacierzowéj, rozdarcia błon sercowych, i poruszenia mózgu w podobnych przypadkach zawsze się bardzo obawiać potrzeba.
Po upuszczeniu krwi rumieńce pomału na lica Joanny powróciły, i w krótce zasnęła na łóżku, które jej Maryja koło swojego zaścielić kazała. Niespokojna o swoją drogą pasterkę, jak ją nazywała, nie chciała jéj opuścić ani na chwilę. Sir Arthnr, silniejszy jak Wilhelm, u którego zawsze po gwałtownych wzruszeniach następowało wielkie osłabienie, niemyślał nawet o położeniu się spać. Baczny na najmniejszy szelest, często bardzo na palcach wychodził do sieni, i nieuspokoił się dotąd, dopokąd ze świtaniem nie zobaczył Joanny, wychodzącéj z świéżością na licach z pokoiku swéj panienki, aby odetchnąć powietrzem czystém pól. Joanna sądziła, że i on zaledwie co wstał dopiéro, i upierając się w tej wierze, że jest żonaty, nie czując do niego żadnéj nieufności, podała mu z szczérą otwartością rękę, i dziękowała mu za wszystko co dla niéj uczynił.
— Czyliż sobie wszystko przypominasz? — zapytał ją.
— Tak, panie; dziś rano wszystko sobie przypominam. Ale to nic nie znaczy, trzeba zostać przy tém, jakeście wczoraj powiedzieli. To wszystkiemu zapobiega i pana Marsillat od nieprzyjemności uchroni.