Strona:PL Sand - Joanna.djvu/417

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XXIV.
Nieszczęście.

Raguet szedł spoglądając za siebie z ostrożnością, i starał się ze zwalisk wyprowadzić Wilhelma i jego przyjaciela.
— Szukacie dziewczyny, — rzekł ten szpieg czujny, — ale bezemnie jéj nigdy nie znajdziecie. Ileż mi za to dacie?
— Ileż chcesz, mój przyjacielu? — odpowiedział Wilhelm. — Nie oszukałeś nas poprzód, nie będziemy przeto z tobą się targować.
— Bardzo ładnie, paniczu! dajcież mi, dajcie! — rzekł Raguet podstawiając swój kapelusz.
Wilhelm wyjął garść pieniędzy, i rzucił mu ją do kapelusza, nie licząc w istocie.
— To dobrze idzie, noc nie bardzo zła dla mnie, — rzekł Raguet, — dzieci chodźcie za mną.
I poprowadził ich wzdłuż muru zewnętrznego starego zamczyska, aż w miejsce, gdzie się zatrzymał. Ziemia podwyższona upadkiem gruzów zamkowych,