Strona:PL Sand - Joanna.djvu/414

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
408

iż do tego czasu ani nie zażądasz, ani nie przyjmiesz żadnego innego wezwania zadosyć uczynienia.
— Rozumiém cię panie Arthur, — rzekł Marsillat z dobrotliwością człowieka zupełnie spokojnego i odważnego. — Chcesz przed moją zemstą uchronić twojego młodego przyjaciela. Nakłoń go do odwołania tych obelg, któremi mnie niedawno udarował, a ja ci przyrzekam, że je zapomnę.
— Do tego nigdy się nie da nakłonić, mój panie, a nawet bym się z tém do niego nieodezwał. Jeden pojedynek powinienby w tej chwili być dostatecznym dla twojej urazy; jeżeli w nim padnę, stanie się zadość twojemu honorowi.
— Wiém dobrze o tém, że Wilhelm jest dzieckiem, i dosyć mu już dałem godzin w strzelaniu i szermierstwie, abym sobie miał życzyć sposobności wystąpienia naprzeciw niego na pewno. Proszę zatém być pewnym mojéj wspaniałomyślności, i tylko żądam tego, aby mię dzisiaj do ostateczności nie doprowadził.
— Gdy w téj mierze żadnego zaręczenia dać nie mogę, chciéj przynajmniéj nie wystawiać się więcéj na obelżywe uniesienie tego młodzieńca; pójdę do niego, i oddalę go z tąd. Chciéj z łaski swojéj nie opuszczać dopotąd téj izby, dopokąd tego nie uczynię.
— Dobrze. Przyrzekam ci to, sir Arthurze. Lecz jeszcześmy się nie umówili o broń i miejsce?
— Zostawiam to twojemu wyborowi. Oczekuję jutro rano uwiadomienia od ciebie, i zastósuję się do twoich życzeń. Nie jestem wyćwiczony w żadnéj broni, wybór tedy jest dla mnie bardzo obojętny.