Strona:PL Sand - Joanna.djvu/412

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
406

się twoim zamiarom, gdybybym nakoniec się był oszukał, tobym chętnie cię przeprosił, i nie czekałbym nawet, abyś ty miał zażądać odemnie wynagrodzenia. Ale podsłuchałem was pode drzwiami, i uczyniłem to po piérwszy i ostatni raz w mojém życiu. Nie wstydzę się tego wcale; bo to uczyniłem teraz na mocy prawa, które mam bronić ją przeciwko twojemu zbrodniczemu i nieprzyzwoitemu przechwalstwu. Ale, żebym shańbił ten honór drogi w twoich oczach, objawiając się lekkomyślnie jéj obrońcą, więc bardzo chętnie ci wyłożę, jakim prawem stanąłem w obronie Joanny.
— Bardzo dobrze, — rzekł Marsillat z gorżkim uśmiechem; — właśnie tego się dowiedzieć byłoby moim życzeniem. Z jakiego powodu możesz sobie większe prawo rościć do téj pięknéj dziewczyny, któréj z pewnością za żonę pojąć nie myślisz, gdyż jesteś już żonaty?
— Żonaty? ja? Któż to ci taką śmiészną bajkę powiedział! Oszukano cię, mój panie; jestem wolny, i zamiarem jest moim żądać ręki Joanny, nawet po tém bardzo draźliwém zdarzeniu, które tu zaszło; narażając się nawet na śmieszność, któréj na mnie wylać zapewnie nie omieszkasz. Niech cię to przeto nie zadziwia, mój panie, iż jako ubiegający się o rękę Joanny przychodzę ją usunąć twojej zniewadze. Nie byłbym inaczéj gwałtem się wdarł do twojego mieszkania. Jestem bowiem przekonany, że po niejakich układach z nami, byłbyś nam otworzył dobrowolnie te drzwi, które gwałtowność mojego młodego przyjaciela mimo moją wolę wyłamała. Lecz Wilhelma popędziło do tego uniesienie, stano-