Strona:PL Sand - Joanna.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
35

— Niewiém tylko, jak się tak ze wszystkiego śmiać możecie?
— Ot to! alboż to nie ładnie śmiać się teraz.....
— Śmijcie się, jak chcecie, jeźli się wam to podoba, ale tylko wtedy kiedy jesteśmy sami, a nie w obec ludzi obcych, co nie są z naszych stron. To tylko nieszczęście na nas ściągnąć może.
— Poczekajcie no trochę, matko Gito! czuję coś twardego pod łopatą! Zapewnie to będzie to, co wiécie. Podajcie no waszą zapaskę, to wam do niéj rzucę tę bryłę złota.
— O dyć przecieć nie rzucajcie tak na mnie kości prawowiernych katolików. To tylko strach robi człowiekowi.
— Nic im się złego przez to nie stanie! Odkąd łopatą w téj ziemi grzebię, nigdym jeszcze nic innego nieznaszedł, zawsze tylko kości! Boć to tu tych kościsk z umarłych jest tak wiele..... o tak wiele..... że i do śmierci wystarczy! Musiano tu niegdyś dużo luda w tém miejscu wymordować, bo niéma końca tym kościom.
— To niedobrze, że tak dużo kopiecie. Czém więcéj się kopie, tém więcéj się przewraca, a czém więcéj się kamienie przewraca, tém trudniéj się coś znajdzie.
— A wy zawsze o jedném tylko myślicie! Już to te stare baby wszystkie jednakie. Jedna drugiéj plecie bajki, i wszystkie potém szaleją.
— Aleć kiedy o tém mówią ludzie w téj okolicy, odkąd świat jest światem. A co ludzie mówią od tak dawnych czasów, toć musi być i prawda!
I zaczęła z żywością rozprawiać staruszka, ale po