Strona:PL Sand - Joanna.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ II.
Cmętarz.

— No, no! rzekł kościelny wesoło, nie gniewaj się tylko tak bardzo, matko Gito! już nic więcéj nie powiém Liodi, jakem poczciw! a co do wołu.....
— To nie wół, tylko ciele! odrzekła stara Gita.
— I nie ciele, boście przecież mówili że ma rogi. Powiedzcie lepiéj, że młody byczek.
— Zwijcie go jak chcecie, już ja więcéj z wami o tém nie będę rozprawiała.
— A to znowu! moja kobiéta nie taka jak wy, bo mi nieraz o tém nagada tyle, że aż mię nudy biorą słuchać, a czém sobię bardziéj z niéj drwię, tém bardziéj w to wierzy. O jak téż to kobiéty wszystkie są głupie.
— A cóżbyście na to powiedzieli, gdybyście go sami ujrzeli?
— A wyście go téż widzieli kiedy?
— Nie, ale raz o mało com go już nie widziała.
— A to tak, jak ja; zawsze jestem tak blizkim że go o mało nie zobaczę, a zawsze mię minie i nigdy go nie widzę.