Strona:PL Sand - Joanna.djvu/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
382

— Nie żądam miłości niczyjéj, panie Leon. Bóg jest dobry, i kocha swoje wszystkie dzieci.
— Prawda, że bóg jest dobry, ale on nakazał dzieciom swoim, aby się kochali wzajemnie. Oddalenie twoje z zamku, wiele złego ci może narobić.
— Mnie nie oddalono, bo ja sama odeszła.
— Nic nie szkodzi, bo nikt temu wierzyć nie będzie. Będą cię oskarżać, potwarzać, prześladować przez czas niejaki. Dla tego dobrze by było, gdybyś się z tych stron oddaliła, i poszła się wynająć czy to w Chatres, czy w Gueret.... tak, najlepiéj w Gueret. Odgłos twoich przygód nieszczęśliwych w zamku Boussac tam jeszcze nie doszedł. Będę mógł tam zaręczyć za ciebie, i wynaleźć ci miejsce jeszcze lepsze, jak to, któreś opuściła. Żebyś nie była tak niedowierzającą, tobym ci powiedział Joasiu, żebyś przyszła do mnie.... Ale ja wiém, żebyś tego nie przyjęła.... Osławiono mnie jako szaleńca; zawsze miałaś do mnie jakieś uprzedzenie..... Gdybyś jednak chciała się zastanowić, tobyś zobaczyła, że tylko ja jeden cię szanowałem, i żeś przezemnie nic na sławie nie ucierpiała. Niegdyś prawda, żem kilka razy z tobą zażartował..... Lecz sama przyznać musisz, że natychmiast przestałem, skoroś raz mi powiedziała, że ci to nieprzyjemnie. A potém, w miarę jak cię lepiéj poznawałem, pojmowałem téż zarazem, że nie jesteś taką, jak inne. O ja cię szanuję, Joasiu; ja jeden cię szanuję, bo tylko ja jeden znam twoją wartość. Jabym nie rozgłaszał mojéj miłości, aby cię wystawić na obgadanie całego świata. Przyznaj sama, że nigdy z mojéj przyczyny źle o tobie nie mówiono, i nawet wtedy, kiedym się obchodził z tobą