Strona:PL Sand - Joanna.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
250

Harley słuchał ją z uwagą, na pozór nawet z oziębłością. A potém, słysząc, jak zégar wybił piérwszą godzinę po północy ucałował rękę Maryi i rzekł.
— I pani jesteś aniołem. Proszę mi tylko noc jednę pozwolić do namysłu.
— Przyjacielu, możesz nawet więcéj czasu sobie pozwolić — rzekł Wilhelm, — wszak to niéma nic śpiesznego. Joasia nie wie wcale o twoich zamysłach....
Ale Harley zdawał się być głuchym na głos Wilhelma. Wilhelm mówiąc mu o skutku jego zabiegów, i o potrzebie zachowania swéj godności i w oczach drugich nie mógł go wcale z jego skłonności uleczyć. Bo, któż by to był mógł odgadnąć? Sir Arthur posiadał pod powierzchownością swoją zimną i niewzruszoną, wielką samowolę i zarazem wielką wytrwałość w swych uczuciach. Na schodach pożegnał się z Maryją, przeszedł na palcach przez chodnik starego zamku, i przybył z Wilhelmem do pokoju, któren mu na mieszkanie przeznaczono.
Piérwszym przedmiotem, który go na wchodzie uderzył, i jeszcze jedno ho! stłumione mu z ust wydarł, była Joanna, stojąca koło łóżka, i pokrywająca białemi poszywkami poduszki, na których spać miał. Joanna mająca najwyższy zarząd bielizny i klucze od składu sprzętów, rozrządzała rozdzieleniem bielizny, a cienka tylko przez jéj ręce przechodziła. Poszewki bieluchne jak śnieg, dzięki jej staraniom, woniły fijołkami, a ona je powlekała nie zmiąwszy ani jednego fałdzika muślinowych falban, które w koło poduszek powiewały. Ruch jéj był nieco powolny; ale że nigdy się nie leniła, praca jéj ustawiczna przechodziła nawet czynność niekiedy