Strona:PL Sand - Joanna.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
249

tego nie nauczy, bo jej brakuje na wszelkich zdolnościach do przyswojenia sobie naszych próżnych wiadomości, i że lepiéj się zna na rzeczach niebieskich jak ziemskich.
— Ho! — zawołał Anglik po trzeci raz, i zamyślił się głęboko.
— Kochany Arthurze, — rzekł Wilhelm do niego, — nie obawiaj się wcale skutków twojego błędu. Bylibyśmy w rozpaczy, gdyby nasz żart szalony nawet uśmiech jeden po za naszym domem miał wywołać. Pani Charmois jeszcze nam ani słówka niewspomniała o twoim liście, a my jej téż to samo nic o tém niepowiedzieli, że wiemy o wszystkiém. Nawet moja matka o niczém nie wie. Z resztą łatwo ci będzie wmówić w panią Charmois, że twój list był skutkiem primaprilis, i że to ty sobie z niéj zadrwiłeś.
Harley w swych własnych myślach zatopiony, nic z tego niesłyszał co mu Wilhelm mówił. Był bowiem ciągle zajęty wytłómaczyć i wyjaśnić sobie to, co mu Maryja powiedziała, a co mu ciągle jeszcze w uszach brzmiało; zwrócił się nakoniec do niéj i zadał jej z wszelką powagą i szczérością szereg pytań względem wewnętrznego usposobienia, zwyczajów, i skłonności Joanny. Na co dziewczyna młoda odpowiadała z całą żywością swéj tkliwości, miłości, i podziwienia dla Joanny, a opis swój zakończyła prawdziwą mową pochwalną, jednakowo szczérą, w której mu nie taiła wcale trudności, którą bez wątpienia napotka w początkach, chcąc się dać zrozumieć i pojąć istotę tak niewinną, dziewiczą, i tak różną od tego świata, w którym on dotąd żyć był przyzwyczajony.