Strona:PL Sand - Joanna.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
231

— Bo i ty jesteś jego siostrą, jego siostrą mléczną i przyjaciółką od serca, prawie tak wielką jak i ja nią jestem. Bądź pewną moja luba, że on nie jest niewdzięcznym, i że nigdy niezapomni o tém, z jak wielką starannością pielęgnowałaś go w chorobie. Nie byłam w tenczas jeszcze w domu kiedy był w niebezpieczeństwie największem; niewiedziałam więc o niczém. Ukrywano przedemną to niebezpieczeństwo mojego brata, a ty byłaś w ówczas jego prawdziwą siostrą. Mama mi to mało sto razy powiedziała, że gdyby nie ty, toby Wilhelm dawno już był umarł; bo moja biédna matka straciła głowę i wszyscy ludzie w całym domu. Ty jedna byłaś zawsze koło niego, wstrzymując ciągle szaleństwo Wilhelma, niedozwalając mu biegać po izbie kiedy był w obłąkaniu, łagodnością twoją otrzymując to od niego, czego inni siłą otrzymać nie byli w stanie, rzucając się do nóg jego, aby go zmusić żeby był spokojnym i słuchał przepisów lékarza, łając go czasami jak małe dziecko i uspakajając go swojemi prośbami i łagodnością. O moja luba Joasiu, tobie to winna jestem życie mojego brata, którego tyle kocham! Jakżeż ty możesz żądać, abyśmy ja i mój brat cię tak nie kochali jak gdybyś naszą siostrą była?
Wilhelm dłużej sam pozostać nie mógł. Nieprzezwyciężonym pociągiem wiedziony zbliżył się do nich zwolna, a szmer jego kroków, przygłuszony trawą, nie doszedł do uszów obu dziewcząt młodych. Podczas gdy one tak rozmawiały, stał za niemi rozłączony tylko od Joanny pniem drzewa kasztanowego, który ich ocieniał.
— Tak Joasiu, tak Maryjo! — zawołał nagle się im pokazując, — tak, jesteście obie siostrami dla mnie,