Strona:PL Sand - Joanna.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
211

czyć z rodziną, któréj imie..... chociaż jedno z piérwszych nie będzie, boć przecież pan niemożesz się kusić o jaką pannę z domu Montmorency..... przynajmniéj.....
— Łaskawa pani, żądam ja jeszcze czegoś więcéj jak tylko tego, — odrzekł Anglik nie zmięszawszy się wcale.
— Ależ na boga! czegóż to pan jeszcze wymagać możesz? Musisz pan przeto niezmiernym być bogaczem?
— Jestem człowiekiem uczciwym, i chciałbym, aby mnie moja żona kochała i szanowała! Oto wszystko czego wymagam.
— A to przecudownie! z pana człowiek bardzo luby! Niepodobna miéć więcéj dowcipu. Mówią, że to tylko Francuzi dowcip posiadają, ale co pan tobyś go mógł jeszcze odstąpić.
— O pani jesteś dla mnie bardzo dobrą i łaskawą!
— Przeciwnie, to pan jesteś dobrym! Ręczę, żeby z pana był najlepszy i najwyśmienitszy mąż na całéj ziemi. Żeń się pan, żeń! tylko prędko! nie żądasz pan tylko być kochanym; zasługujesz pan na to za nadto, aby ci trudno być miało znaleźć godną siebie żonę.
— Jest to trochę trudniéj, jak byś sobie pani wyobrazić mogła. Bardzo rzadko znaleźć kobietę godną kochania, i zdolną do kochania szczérze i wiernie a szczególnie w Francyi, gdzie kobiéty tyle dowcipu posiadają!
— O mylisz się pan bardzo! znam ja sama kilka panien, które mają więcéj czucia jak dowcipu, a kiedy pan za tydzień powrócisz, to panu to dowiodę.
— Za tydzień? to trochę za długo! — rzekł Anglik z nadzwyczajną spokojnością.