Strona:PL Sand - Joanna.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
206

zwyczajną i pełną uszanowania, za wyszydzenie, które jéj przebranie na nią ściągnęło, podobnie jak owe wielkie i nizkie pokłony, które Marsillat Klaudyi oddawał. Oczy jéj łzami zabiegły, i w krótce śpiesznie się wymknęła z Klaudyją, aby się przebrać na powrót w swój ubiór wieśniacki, i przyrządzić wieczerzę dla swego chrzestnego panicza.
Ale piękność jéj, skromność i wdzięk przyrodni głębokie wrażenie na sir Arthura zrobiły. Miał on pamięć bardzo dobrą, a jednak nie był w stanie wytłómaczyć sobie przyczyny tego, dla czego się mu wydaje, że to nie piérwszy raz dopiéro w swojém życiu widzi twarz tę anielską? Czyliż ją kiedy już w snach swoich widział? Był że to ów wzór, o którym ciągle marzył? Czyż by przypadkiem podobną być miała do któréj z Madon, którym się niedawno z takiém zachwyceniem w Florencyi i Rzymie przypatrywał?
— Któż to jest ta młoda Miss? — zapytał Marsillata.
— Jest to angielka, nauczycielka panny Charmois, — odpowiedział głośno Marsillat ze spojrzeniem uciekającym się o pomoc do wesołości Maryi — Miss Jane, a tamta druga Miss Claudja, nauczycielka panny Maryi.
— Miss Jane! nauczycielka! — powtórzył Anglik zdziwiony.
— Cóż to, sir Arthurze, — rzekła Maryja z uśmiéchem, — czy się obawiasz może znowu jakiego primaprilis? Prawdziwie, nie będzie można teraz powiedzieć panu: dzień dobry, aby cię natychmiast w obawę niewprowadzić.
Ale sir Arthur już się schwycił na wędkę z ufnością