Strona:PL Sand - Joanna.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
175

się nie mógł. Moja córka wyszła właśnie z klasztoru i jest już w tym wieku, w którymby za mąż iść mogła...
— Zostanie ci jednak jakie trzy sta tysięcy czystego do podziału między nich oboje......?
— Tak! — mniéj więcéj.....
— No, to nie tak złe jeszcze widoki! Jakżebym rada była, gdybyśmy przynajmniéj tyle majątku posiadali, nie bylibyśmy w tedy w Boussac pod-prefektami. Jeżeli się nam zaś uda otrzymać dobrą prefekturę, to będziemy w stanie naszą córkę dobrze za mąż wydać. Kiedyż oczekujesz Wilhelma z pewnością?
— Za ośm dni ma przybyć; zaledwie że ten czas przeżyję. Już więcéj jak rok, jak jest w podróży, wyobraź sobie tedy sama z jakiém upragnieniem go oczekuję?
— O! i ja go pragnę uściskać, tego kochanego chłopca! Ciekawam bardzo, czy téż pozna Elwirkę. Tak bardzo podrosła! Jak-żeż ci się wydaje moja córka, czy ładna?
— O, w istocie, bardzo przystojna dziewczyna.
— Nieprawda, że wcale do ojca nie jest podobna? Nieszczęściem, że daleko brzydsza jest od twojéj, i założyłabym się, że daleko gorzéj wychowana.
— Marynia jest niczego, oto wszystko co o niéj powiedzieć można! Ale za to bardzo dobre ma serce.
— Trochę romansowa, nieprawda? jak jéj brat?
— O daleko mniéj romansowa chwała bogu! Oto, słuchaj, czy słyszysz jak się śmieją? tam, w pokoju, na dole? Widzisz sama że równie jak Elwira tak i Maryja nie bardzo skłonna do smętności.
— Jak to, czy to Elwirka tak by wrzeszczeć miała?