Strona:PL Sand - Joanna.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
162

oświadczył, iż by ją chciał wziąć z sobą na konia, którego nawet Wilhelmowi ofiarował z powodu że był silniejszy jak Sport, łatwiéj tedy dwie osób mógł unieść na sobie. Wilhelma przestraszyła ta myśl, żeby miał przybyć pod bramę zamku z wieśniaczką na koniu ze sobą. Ale proboszcz, który czuł dobrze nieprzyzwoitość, aby Joanna z dwoma młodemi ludźmi jechać miała, wszystko pogodził dodając im trzeciego. Włożono na Kadeta obowiązek zostania rycerzem Joanny i wzięcia jéj z sobą na klaczy proboszcza. A proboszcz miał słuszność w istocie. Wieśniaczka wraz z wieśniakiem na koniu nigdy obmowie ludzi nie popadnie. Z człowiekiem z miasta rzecz ta inaczéj by się miała.
Podczas gdy konie przysposabiano do podróży, proboszcz wszystkim swoim gościom zastawić kazał objad, i radził Wilhelmowi, który bardzo był blady, nawet mocny ból głowy cierpiał, aby sobie nazajutrz dał trochę krwi upuścić.
Klaudyja nie podzielała wcale spokojności pana Alain, któremu się zdawało, że odsełając Joannę pod opiekę pani Boussac, uchroni ją od wszelkich żądz i zasadzek Marsillata. Okiem zazdrości śledziła ona wszystkie ich ruchy, i tylko wielka cnotliwość Joanny nieco ją uspokajała.
— Słuchaj Joasiu, — rzekła do niéj, — jeźli się wynajmiesz w Boussac, postaraj się, żebym i ja mogła wejść w służbę do tego samego domu co i ty. Dla mnie toby wielka była pociecha, gdybym w mieście mieszkać mogła.
— O i ja bym tam rad mieszkał, — ozwał się tłusty