Strona:PL Sand - Joanna.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
161

— A ja cię proszę, Joasiu! — rzekł Wilhelm z całą ufnością, że obowiązku swojego dopełnia. — Nieznasz może dobrze niebezpieczeństw tych, któremi zewsząd jesteś otoczona, mając takich nieprzyjaciół, jak są ci, których dzisiaj przy tobie widziałem..... Jeżeli masz do mnie ufność najmniejszą, to mi ją dowiedziesz przez to, że się dziś jeszcze do mojéj matki udasz.
— Mój paniczu chrzestny, — odpowiedziała Joasia, dla któréj ta prośba rozkazem była, i która się jéj poddała natychmiast, nie pojmując nawet dobrze powodów, — wasza wola jest dla mnie rozkazem. Ale wy żądacie, żebym poszła mieszkać w mieście, a ja nie pamiętam, żebym kiedy była Toull-Saint-Croix opuściła.
— Jeżeli masz tak wielką odrazę do mieszkania w mieście, wolno ci będzie wrócić na wieś, kiedy się ci tylko będzie podobało, moja kochana. Lecz zobacz się pierwéj z moją matką, pomów z nią, otwórz jej twoje serce, opowiedz jej twoje zmartwienia; ona jest dobra, litościwa, i znajdzie z pewnością coś takiego, czém cię pocieszyć będzie mogła..... A potém porozumiész się z nią względem twojego przyszłego losu, a twoja niezawisłość będzie sumiennie szanowaną.
Joanna przystała na to pomięszana, i trochę przestraszona tą myślą, że będzie musiała mówić z wielką panią z Boussac w chwili, w której, — jak się wyraziła — zgryzoty jakby przytomność jej odjęły.
— Będziesz przez to tém bardziéj zajmującą w oczach twojéj chrzestnéj matki, — odpowiedział proboszcz, który tak długo na nią nastawał, dopokąd się Joanna nakoniec życzeniom ich nie poddała.
Marsillat miał na tyle rozumu, że się z tém wcale nie