Strona:PL Sand - Joanna.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
152

mój panicz chciał mi moją stratę wynagrodzić, ale ja mam przyczyny, bardzo ważne przyczyny, aby tego nieprzyjąć od niego i podziękować mu za to, co dla mnie chciał z litości uczynić.
— A to jakie przyczyny? — zapytał Wilhelm żywo.
— Powiém wam to późniéj trochę, mój chrzestny paniczu. A teraz chcę powiedzieć mojéj ciotce, że się myślę wynająć w służbę; to jest moim obowiązkiem; a jeżeli nie będzie rada z tego, com jej już dała, to jej jeszcze dam i te pieniądze, które w zasłudze dostanę. Ale co iść za nią, to nigdy nie pójdę, przysięgam to na mój chrzest.
— Widzicie sami matko Gotho, że to z mojéj przyczyny tak się zaklina! — rzekł głosem chrypliwym i ponurym, i nieprzyjaźne rzucając spojrzenie człowiek, który dotąd stał milczący i nieruchomy w jednym kącie kominka.
— Ja nic przeciwko was niemówię, ojcze Raguet; — odpowiedziała Joanna, — ale wy możecie przeciwko mnie mówić co chcecie, to ja do was mieszkać nie pójdę.
— Sprzeciwiłbym się temu całą moją powagą! — zawołał proboszcz, który na widok ponuréj twarzy Ragueta niemógł się wstrzymać od okazania wzgardy.
— Bardzo dobrze panie Abbé! — odrzekł Raguet. — Są ludzie, którzy zawsze bywają oskarżani o wszystko złe, co im wyrządzone zostanie; ale są i tacy, którzy prawić umieją jak święci, i którzy bardzo pobożnie wyglądają, a którzy jednak gorsze mają myśli i zamiary, jak ja.
— O tak, tak! — dodała megera, — są w świecie