Strona:PL Sand - Joanna.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
125

ognia, które w krótce i ostatek tego nędznego mieszkania pożarły.
Dopokąd jeszcze Wielka-Gotha miała nadzieję uratować swoje zboże i zasoby, które przechowywała w téj części budynku, do niéj zupełnie jako własność należącéj, miała także i dosyć odwagi i przytomności umysłu; lecz gdy spostrzegła, że jéj zbiór z płomieniem uchodzić zaczął, straciła głowę, i poczęła miotać przekleństwa na boga i ludzi, i rzucić się chciała w ogień, aby wraz z swojem zabytkiem zaginąć. Trzeba było na to siły i gniewu Marsillata, aby ją od tego uchronić. Ludzie przytomni właśnie sobie tego życzyli, aby to uczyniła, sądząc, że jej się ogień nie imie, i że djabeł od zguby wybawi taką czarownicę złośliwą na udręczenie uczciwych i dobrych chrześcianów.
— To sprawiedliwa kara boga, — mówili — że piorun upadł na dobytek takiéj kobiéty. Dopokąd jéj siostra w chacie żyła, karę bóg wstrzymał. A teraz patrzcie jak się to stało! Tula umarła, Joanna wyszła z domu, i naraz chata się pali; wyratowano chudobę Joanny, i znaleźli się do tego jeszcze ludzie z zamku — rodzina Boussac — którzy jej chcą całą szkodę wynagrodzić. Ba! założyłbym się, że jej każą wystawić daleko lepszą chatę jak ta oto była. A w tedy, ta stara czarownica pójdzie prosić chleba, a bóg zostanie pomszczony, i ludzie z parafii uwolnieni od takiego wielkiego nieprzyjaciela.
Joanna, słysząc z daleka wrzask i narzekania swéj ciotki, poprosiła Kadeta aby tymczasem przypilnował ciała jéj matki, a sama poszła pocieszać ciotkę.
— Nie takie to wielkie nieszczęście moja ciotko, — mówiła do niéj — mój chrzestny panicz chce mi całą