Strona:PL Sand - Joanna.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
101

Joasia dopełniała tego obrzędu, zawołał Wilhelm, który już dawno o téj dziewczynie myślał, nie mogąc znaléźć zręcznéj sposobności śród tego uczonego objaśnienia proboszcza z pytaniem swoim względem niéj się wysunąć. — Proszę mi téż powiedzieć, księże proboszczu, czy Joasia jako córka i siostrzenica czarownic, nie jest także trochę czarownicą?..... Ale cóż ci to jest, proboszczu, czyś nie chory? — dodał Wilhelm spostrzegłszy, jak młody proboszcz to bladł to się czerwienił na przemianę.
— To burza mi zburzenie krwi sprawia. Czyliż tego nie doznajesz panie baronie?..... Joanna jest to dziewczyna dobra i uczciwa, mogę pana o tém zapewnić. Jest ona godna wszelkiego się nią zajęcia.
— I mnie się tak zdaje — odrzekł Wilhelm, — i jestem bardzo rad, że mogę w téj mierze otwarcie, i szczérze pomówić z tobą księże proboszczu! bo mam dla niéj obowiązki do wypełnienia, o których aż nadto długo zapomniano, i chciałbym słyszéć od pana,..... tak między nami..... w poufności, czyli nie myślisz sam o tém proboszczu, żeby to było piérwszym obowiązkiem moim, usunąć ją umieszczeniem w domu mojéj matki niebezpieczeństwu pewnemu.....
Ksiądz się nieco zmięszał, wahał i rzekł nakoniec głosem wzruszonym:
— Nierozumiém cię panie baronie, jakie niebezpieczeństwa.....
— Młodzi ludzie z miasta, zwabieni pięknością tak nadzwyczajną, niemogliżby teraz, skoro jest zostawiona opiece złośliwéj kobiéty.....
— Zdjąłeś ciężar z mojego serca, panie baronie,