Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go. Razu jednego rzekł do niej hrabia lodowatym tonem: — Czy wiesz moja droga, że młody Salcéde utracił ojca, i że sam jest ciężko i niebezpiecznie ranny? — Wiem, odpowiedziała z anielskim spokojem, nie chciałam tylko z tobą o tem mówić, aby cię nie zmartwić, ale kiedy sam zacząłeś, muszę cię pocieszyć, że ostatnie wiadomości o stanie zdrowia twego przyjaciela są zadowalniające. Nie tracą nadziei uratowania go.
Hrabia zbladł i odrzekł sucho: Winszuję ci!
Zadziwienie Rolandy przy tych słowach było tak szczere, że rzuciłem błagalny wzrok na hrabiego, aby się z tego zręcznie wycofał. Uspokoiła się jednak szybko i rzekła:.
— Jeżeli prawda, że pan Salcéde był rannym w pojedynku, dziwi mnie, dla czego nie wziął cię za świadka i że się dziś dopiero o wszystkiem dowiedziałeś.
Hrabia utkwił w niej wzrok badawczy i odpowiedział powoli:
— To ja raniłem Salcéda, za jego nieprzyzwoite zachowanie się. Kompromitował osobę, którą powinien był szanować.
— A któż jest tą osobą? spytała, wytrzymując spokojnie jego przenikliwe spojrzenie.
— Pani de Montesparre.
— Jakto, tybyś się pojedynkował za baronowę, ty?
— Lubię ją, przyznaję. Jest trochę szalona, ale żyje z tobą w przyjaźni i oprócz mnie nie miała innego obrońcy. Nie chciałem w Montesparre robić skandalu, więc naznaczyłem miejsce spotkania w Paryżu. Wiesz już wszystko, jeśli chcesz możesz zaspokoić ciekawość twoich znajomych.
— Nigdy, zawołała hrabina, ani słyszeć ani mówić o tem nie chcę. Jakżebym mogła drugim to wy-