Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Odgadł mój niepokój. — Bądź pan spokojny, rzekł do mnie, nie dopuszczę się żadnego gwałtu, wykupię za jaką cenę zechcesz ten talizman, droższy mi nad życie; ale jak długo może służyć za dowód rzetelnej niewinności, nie wezmę go do rąk. Wiedz mój panie, że gardzę tobą z całej duszy i gdyby tylko o mnie chodziło, wygnałbym cię bez słówka odpowiedzi, ale tu idzie o cześć niewinnie spotwarzonej kobiety i o przyszłość dwojga legalnych dzieci. Bądź pan więc łaskaw przejrzeć listy pani Flamarande, tam to w tem biurku i przekonaj się, że żadnych nie masz dowodów przeciw pani hrabinie i że one tylko przeciw panu świadczyć będą. Czytaj!
— Te listy nic nie znaczą, odpowiedziałem, czytałem wszystkie pisane przed 1850 rokiem. Byłem tu w nocy 27. maja w tym samym roku, otworzyłem biurko i przeglądnąłem listy; rano 28. skorzystałem ze snu pańskiego na tem łóżku, w tym samym pokoju i przywłaszczyłem sobie ten oryginał zastępując go kopią; jeżeli pani hrabina pisała później do baronowej, musiała zachować tę samą ostrożność, co w tamtych. Rywalki nie bierze się za powiernicę. Ale dlaczego nie pokażesz mi pan karteczek albo listów wprost do pana pisanych, albo tego przynajmniej listu, z którego te cztere słowa wyciąłeś?
Mówiłem przekonywająco jak adwokat pewny wygranej. Oddałem wet za wet Salcéde’owi, o resztę nie dbałem. Nie wstydziłem się moich uczynków, — dowodziły one tylko mojej wierności dla Rogera.

LXX.

— Nie mogę nikomu pokazać listu pani Flamarande — odrzekł spokojnie — bo nie mam ani jednego; nawet te cztery słowa, wycięte nierozsądnie z listu pisanego do obcej osoby, nie świadczą przeciw