Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po skończonym objedzie zostawiliśmy przy kieliszkach biesiadników, którzy na śmierć się zapijali, i poszliśmy oba do pokoju Rogera, gdzie Gaston bez zbytniej usłużności ani też dumy pomagał mi słać łóżko dla niego.
— Pan robisz tak jak ja panie Esperancie, rzekłem do niego, do wszystkiego się pan bierzesz. Od dawna nie jestem już pokojowcem, ale mimo to, jak tylko nadarzy mi się sposobność usłużyć mojemu młodemu hrabiemu, robię to z wielką przyjemnością. Pan zaś jako przyszły dzierżawca, nie usługiwałeś i nie będziesz usługiwać nikomu, chyba w granicach gościnności.
Gaston uśmiechnął się, a zaniechawszy po raz pierwszy przedemną pospolitej wiejskiej wymowy, odpowiedział:
— Wszystkie te różnice małe mają dla mnie znaczenie. Służyć tym których się kocha, jest odwieczną naturalną potrzebą, i chętnie usługiwałem zawsze moim przybranym rodzicom i ich przyjaciołom. Na wsi, sługa z panem żyją na stopie równości, a najlepszym tego dowodem jest to, że często parobek folwarczny żeni się z córką dzierżawcy. To mi przywodzi na myśl, że powinienem był prosić i pana panie Karolu o rękę pańskiej pochrześnicy, bo na wsi, gdzie nic się nie robi na żart, chrzestny ojciec zajmuje drugie miejsce po ojcu rodzonym.
— Ach, moje drogę dziecię — zawołałem rozrzewniony — z mojej strony nie potrzebujesz się obawiać przeszkody; ale jestże to małżeństwo już postanowione? Mówiłeś pan już o tem hrabinie, a Michelin, który zwykle wszystko mi mówi, nie wspomniał mi o tem ani słowa.
— Dziś albo jutro dowiesz się pan z pewnością od niego, bo teraz nie ma chwili czasu. Nie kazał