Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po tej rozmowie uczuł się słabszym i zażądał księdza. Kiedy znowu znalazł się sam ze mną rzekł do mnie:
— Nie mogę nic już pisać, ale polecam ci powiedzieć mojej żonie, że wobec śmierci wszystko jej przebaczam. Być może że wzgardzi mojem przebaczeniem, bo sądzi się być obrażoną. Ale cóż, spełniam tylko mój obowiązek!
— Ale pan hrabia nie chce w żaden sposób uznać Gastona?
— Nie zaiste! Bóg nie pozwala mi kłamać! Były to ostatnie jego słowa; wpadł w otrętwienie, a w nocy skonał. Pod poduszką znalazłem dla siebie przekaz na sto tysięcy franków i polecenie, żebym zwłoki jego przewiózł do kraju i złożył obok rodziców w grobie familijnym w Flamarande.
Zatelegrafowałem do pani Flamarande i do Rogera, że jak tylko pokończę smutne moje zajęcia około przewiezienia zwłok, wyjeżdżam natychmiast z Londynu. Metresa hrabiego opuściła natychmiast hotel bez wielkiego żalu, ale nic z sobą nie zabrała. Była ona doskonale zaopatrzona, jak się później dowiedziano.
Przybyłem do Calais 1. czerwca 1862. Koleją żelazną dostałem się prędko do Clairmontu, zkąd już łatwo mi było kruszcową trumnę przewieźć do Flamarande.
Zastałem tu panią Flamarande, która uważała za swój obowiązek przyjąć zwłoki swojego męża. Była poważna i smutna, ale nie udawała rozpaczy. Przeniesiono tu ciało do kościoła, gdzie odprawiono mszę żałobną, poczem kazałem je przenieść do osobnego wagonu i zawiozłem osobiście do Paryża, gdzie krewni i znajomi oddali tu znowu ostatnią usługę zmarłemu. Z Paryża miałem smutny obowiązek dalszego przewozu kołami, a pani Flamarande oświad-