Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mało ludzi utonęło w czasie tej powodzi, ale jak zwykle wiedziano liczbę utopionych kobiet i dzieci. Oczywiście jednak nie umiano dać najmniejszej wskazówki co do tych, których hrabina szukała.
Hrabina pytała, czy zdarza się kiedy, żeby rzeka pochłonąwszy naprzykład kobietę z dzieckiem na ręku, po opadnięciu wody nie wyrzuciła na brzeg choćby jednego trupa. Chłopi odpowiedzieli jej, że to jest prawie niepodobnem, Loara bowiem ma płytkie piaszczyste koryto, bez otchłani i wirów, a brzegi niskie. Te odpowiedzi zachęcały hrabinę do dalszych badań, wypytywała domownika i doktora przyjeżdżającego co dzień. Chciała wiedzieć, czy robiono wszelkie możliwe poszukiwania wzdłuż rzeki aż do morza, bo była gotową sama się tem zająć i gdyby pan się był temu nie sprzeciwił, byłaby w tej chwili wyjechała.
Tymczasem okoliczna ludność, wbrew oczekiwaniu hrabiego podzielała nadzieję hrabiny, że dziecko jej żyje i głośno dawali się z tem słyszeć, że nic nie dowodzi śmierci, raczej podobniejszem było tu wykradzenie dziecka. Lud lubi rzeczy nadzwyczajne. Mówiono o mamkach złodziejkach wykradających dzieci dla spekulacji. Mówiono również o cyganach, wznawiano nawet stare legendy, według których topielce podczas powodzi wychodzą z rzeki, wykradają dzieci z kołysek i przenoszą je potem do obcych. Wyobraźnia pani Flamarande podsycana takiemi baśniami i jej własnemi nadziejami, przy których stanowczo się upierała, nie znała więcej hamulca. Staruszka pewna utrzymywała, że widziała chodzącą spokojnie po wzburzonych falach rzeki, wysoką postać białą, tulącą w ramionach małe dziecię. Z razu myślała że to cud, ale przypatrzywszy się lepiej poznała w niej mamkę. Inni opowiadali różne sny, a pani tak