Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wreszcie przychodzi ona, promieniejąca szczęściem i zadowoleniem.
— Jestże wszystko podług twego życzenia? — zapytałem, całując czule jej rękę.
— Tak, moje serce, — odpowiada — dziś w nocy wyjeżdżamy, pomóż mi się tylko spakować.

∗                    ∗

Przed wieczorem prosi mię, abym pojechał sam na pocztę i wysłał jej listy. Biorę więc jej pojazd i wracam za godzinę.
— Pani pytała się o pana — mówi ze śmiechem murzynka, gdy wstępuję na szerokie marmurowe schody.
— Był kto?
— Nikt, — odpowiada i siada jak czarny kot poniżej schodów.
Przechodzę powoli przez salę i staję teraz przed drzwiami jej sypialni.
Dlaczego bije mi serce? Jestem przecież tak bardzo szczęśliwy.
Otwierając cicho, odsuwam portyerę. Wanda leży na otomanie, lecz nie zauważa mojej obecności. Jakże piękną jest w sukni z srebrno-szarego jedwabiu, która uwydatnia zdradziecko jej wspaniałe linie, odsłania jej przedziwne piersi i cudne ramiona. Jej rozpuszczone włosy, przeplecione są czarną wstążką aksamitną. Na kominku płonie potężny ogień, wisząca lampa rzuca czerwone światło, cały pokój tonie we krwi.
— Wando! — odzywam się wreszcie.
— Sewerynie! — odzywa się radośnie, — oczekiwałam cię niecierpliwie — zerwała się i objęła mnie w ramiona. Następnie usiadła znowu na poduszkach i chciała mię do siebie przyciągnąć, zsunąłem się jednak łagodnie do jej nóg i położyłem głowę na jej łonie.
— Czy wiesz, że dziś jestem szczególnie zakochaną w tobie? — szepce i odgarnąwszy mi z czoła włosy, całuje moje oczy.
— O jak piękne są twoje oczy! Podobały mi się zawsze najbardziej, lecz dziś upajają mnie w zupełności.
Wyciągnęła pełne wdzięku ramiona i mrugała do mnie czerwonemi rzęsami.