— Zabiję cię, jeżeli zostaniesz jego żoną — groziłem, a z mojej piersi wydobywał się głos ochrypły i głuchy.
— Ty jesteś moją, nie opuszczę cię, bo kocham zanadto, — przytem objąłem ją, przycisnąłem do siebie, a prawą ręką chwyciłem mimowolnie rewolwer umieszczony za pasem.
Wanda spojrzała na mnie spokojnie.
— Tak, to podobasz mi się — mówiła poważnie. — Teraz jesteś mężczyzną i w tej chwili czuję, że cię jeszcze kocham.
— Wanda! — nie posiadałem się z rozkoszy, łzy zasłaniały mi oczy, pochyliłem się nad nią i okrywałem jej pełne wdzięku oblicze gorącymi pocałunkami. A ona wybuchła nagle głośnym wesołym śmiechem i wołała:
— Masz już dosyć swego ideału, jesteś zadowolony ze mnie?
— Co? — jąkałem — czyż to znowu twój żart?
— O nie, — mówiła dalej pogodnie — to prawda, że kochałam ciebie, tylko ciebie, jednego, a ty... ty mały, poczciwy głuptasku nie zauważyłeś, że to wszystko było igraszką i zabawą — o jakąż przykrością było dla mnie bić ciebie batem wtedy właśnie, kiedy najchętniej ujęłabym twą głowę i wycałowała każde miejsce na niej. Lecz teraz dosyć już tego, nieprawdaż? Wykonałem swą rolę lepiej, teraz więc będziesz zadowolony z posiadania twej małej, dobrej, rozsądnej i cokolwiek pięknej kobietki — prawda? — Chciejmy żyć prawdziwie rozsądnie.
— Ty będziesz moją! — zawołałem w błogiem rozmarzeniu.
— O tak — twoją żoną, kochany drogi mężu — szeptała Wanda, całując przytem moje ręce.
Przycisnąłem ją do swej piersi.
— Tak, tak, od tej chwili nie będziesz już więcej Grzegorzem, moim niewolnikiem — teraz jesteś znowu moim kochanym Sewerynem, moim mężem.
— A on? nie kochasz go? — zapytałem wzruszony.
— Jakże możesz nawet przypuszczać, że kocham takiego ordynarnego człowieka — ale ty byłeś zupełnie zaślepiony — ja jednak tęskniłam za tobą.
— Przez ciebie byłbym sobie prawie życie odebrał.
— Naprawdę? — zawołała — Ach! drżę na samo wspomnienie o tem, że byłeś już w Arno.
Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/115
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.