Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wreszcie pochwyciły mnie gwałtowne dreszcze i mogłem płakać... — a łzy spadały na jej ramię. Wanda drgnęła kilkakrotnie, wreszcie podniosła się, przesunęła ręką po oczach i spojrzała na mnie.
— Sewerynie! — zawołała tonem więcej przestraszonym niż gniewnym.
Nie znajdywałem żadnej odpowiedzi.
— Sewerynie — mówiła dalej z cicha, — co ci jest? jesteś może chory?
Jej głos brzmiał tak czule, tak kochająco, że chwycił mnie jak żarżącemi kleszczami za piersi i począłem głośno szlochać.
— Sewerynie — ciągnęła znowu — ty biedny, nieszczęśliwy przyjacielu. — Przesunęła łagodnie rękę po moich włosach. — Ja cię bardzo, bardzo żałuję; nie mogę ci jednak nic pomódz, mimo najlepszych chęci nie znam żadnego lekarstwa dla ciebie.
— O! Wando, czyż musi już tak być — jęczałem w strasznym bólu.
— Cóż to, Sewerynie? O czem mówisz?
— Nie kochasz mnie więc zupełnie? — mówiłem dalej, — nie czujesz odrobiny litości dla mnie? Obcy, piękny mężczyzna, zagarnął cię już całkiem dla siebie?
— Nie mogę zaprzeczyć — odparła łagodnie po krótkiej przerwie — wyrwał on na mnie wrażenie niepojęte, wskutek którego cierpię i drżę, wrażenie takie, jakie opisać mogą tylko poeci; wrażenie, którego obraz widziałam tylko na scenie, lecz uważałam zawsze za wytwór fantazyi. O! to jest mężczyzna zupełnie jak lew, silny a piękny, dumny a przecież czuły, nie taki brutalny jak nasi mężczyźni północy. Wierz mi, Sewerynie, ubolewam nad tobą, mnie ciebie bardzo żal. Ja jednak muszę jego posiadać, co mówię? Ja muszę się jemu oddać, jeżeli tylko zechce.
— Wando, pomyśl choć o swojej czci, której dotąd przecież nie skalałaś. Jeżeli ja dla ciebie niczem już nie jestem...
— Myślę o tem — odpowiedziała — chcę być silną, jak tylko długo zdołam, chcę — ukryła zawstydzoną twarz w poduszki — pragnę być jego żoną — jeżeli on tego sobie życzy.
— Wanda! — krzyknąłem, przejęty znowu śmiertelną