Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sca, aż do białego dnia, a wtedy lampart spytał:
— Cóż, braciszku, upolowałeś na śniadanie?
Murzyn poskrobal się w głowę i odparł:
— Gdyby to było wyłącznie brunatno-złotawo-żółtawe od głowy do stóp, byłoby żyrafą, ale ma na całem ciele kasztanowate plamy. A ty, braciszku, co upolowałeś na śniadanie?
Zkolei lampart poskrobal się w głowę i odpowiedział:
— Gdyby to było wyłącznie szarawo-brunatnawe, byłoby zebrą, ale ma na całem ciele czarne i czerwone prążki. Coś ty, u licha, zrobiła ze sobą, zebro? Czyż nie wiesz, że na Wyżynie mogłem cię dojrzeć z odległości dziesięciu mil? Wszak ty jesteś pozbawiona postaci!
— Tak jest — odpowiedziała zebra — ale tu nie Wyżyna. A czyż tego nie widzisz?
— Teraz widzę — rzekł lampart. — Ale wczoraj nie widziałem. Jak się to robi?
— Pozwólcie nam wstać — odparła zebra — a my wam pokażemy.