Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzić grubego hipopotama (ale ten nie był jego krewnym) i, ażeby się upewnić, że pstrokaty wąż skalny, Pyton, powiedział prawdę o jego trąbie, dał mu tęgiego klapsa. W wolnych chwilach zbierał skorupy z melonów, które był porozrzucał, idąc ku rzece Limpopo, był bowiem grzecznym gruboskórcem i wiedział, co wypada.
Pewnego ciemnego wieczora przyszedł malutki słoń z powrotem do swych miłych krewnych i rzekł:
— Jak się macie?
Ucieszyli się z jego powrotu i zaraz rzekli: — Chodź-no, dostaniesz klapsa za twą nienasyconą ciekawość.
— Ba — rzekł malutki słoń — mnie się zdaje, że wy nie macie pojęcia o klapsach; ale ja znam się na tem i wnet wam pokażę
Odwinął swą trąbę i grzmotnął o ziemię swemi dwoma kochanemi braciszkami, aż się nakryli nogami.
— Och, na banany! — — zawołali — a gdzież to nauczyłeś się tego fortelu i co uczyniłeś ze swoim nosem?