Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ja? mój ojcze!“ odpowie młodsza, „nie mam nic takiego na myśli, czegobym osobliwie pożądała. Ale jeśli koniecznie mam cię o cóś prosić, — słyszałam nie raz od ludzi, że za morzem rosną niebieskie róże, które nigdy nie więdnieją, — przywieź mi, jeśli znajdziesz, taką jedną różyczkę, co ją we włosy pleść będę miała.“ —
— „Dobrze, kochany kwiateczku! jeśli gdzie tylko różę taką znajdę, zerwę ci ją własną ręką.“
I ucałowawszy raz jeszcze czoła córek, ojciec wsiadł w łódź wielką na Wiśle, która go wnet z woda ku morzu poniosła… Córki długo stały na piaszczystym pagórku, to ociérając chusteczkami łzy z oczów, to wiéwając niemi w powietrzu; aż gdy im łódź zupełnie za lasem znikła z widoku, odeszły zapłakane do domu, modląc się do Matki-Boskiéj o szczęśliwą podróż dla ojca. —



Kupiec szczęśliwie przepłynął Wisłę i morze, i na dalekim brzegu za drogie piéniądze sprzedał swoją pszenicę. Uradowany zarobkiem, mając się ku odjazdowi, począł myśléć o gościńcach przyrzeczonych córkom. — O perły nie było mu trudno, — (rosną one na dnie morskiém jak u nas groch na polu, tylko dać nurka i rwać je) — za tani grosz kupił sznur jak bicz długi, a takich wielkich jak gołębie jaja. Ale o niebieską różę napróżno się wszędzie dopyty-