Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zmartwiony niewymownie, i przeklinając po tysiąc razy moment, w którym królestwa tego przestąpił granice. Błądząc po polu, rozmyślał o dniu jutrzejszym, w którym mu kazano niepodobieństwa dokonać. W tém nadleciała do niego pszczoła, która siadłszy mu na ramieniu, pytała: „Cóżeś to tak smutny, mój dobroczyńco? Powiédz, czy ci nie mogę dopomódz? Ja jestem pszczoła owa, którąś niedawno uzdrowił, i chciałabym ci z duszy odpłacić twe dobrodziejstwo.”
Ferko poznawszy ją, odpowiedział: „Jak byś miała dopomódz, wykonać to czego żaden człowiek w świecie nie dokaże?… Mam jutro, przez jeden dzień, wybudować zamek, któryby był od królewskiego jeszcze piękniejszy.” —
— „Pocieszże się!” rzekła królowa – pszczół: „Zanim jutrzejsze słońce zaświta, będzie zadaniu temu zadosyć i stanie zamek, jakiego jeszcze żaden król na świecie nigdy nie miał. Czekajże tu na mnie, aż wrócę i doniosę ci, że już gotów.”
To powiedziawszy, odleciała z jego ramienia; a Ferko cieszył sie jéj obietnicą, — jak bądź nie pojmował jakim sposobem dotrzymać jéj będzie w stanie. — Tymczasem położył się na trawie, i usnąwszy, spał aż do ranka.
Z porankiem, wszystko co tylko żyło w mieście i na dworze królewskim, było w ruchu, oczekując niecierpliwie: jak piękny przychodzień wypełni uczynione mu zadanie. — Królewska zaś córka była