Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale zaślepieni chciwce ani ich słuchać niechcieli, — a mając się za mędrszych od innych prostych ludzi, szydzili w oczy z odradzających i robili swoje. — Zadłużyli się po uszy, pozastawiali u żydów gospodarstwa, aż wreście były gotowe szczérozłoty rydel, oskard i motyka. I zabrawszy je ze sobą, poszli z kusym na góre.
Począwszy od rannéj zorzy, kopali naprzemiany w piasku przez dzień cały; aż o północku dokopali się nakoniec do ogromnego kamienia, pod którym — zapewniał kusy — miał się zaraz skarb ukazać. — Jeden po drugim próbowali mieszczanie, ale żaden ciężkiego niemógł dźwignąć głazu; wtedy sam kusy spuścił się w dół, wraz z złotemi narzędziami. — W téj chwili z wieży rawskiego kościoła wybiła dwónasta godzina.... Góra zaczęła drzéć i grzmiéć straszliwie w swéj głębi, — płomień siarczysty z dymem buchnął z dołu, — i kusy djabeł, ryknąwszy piekielnym śmiéchem, zapadł się ze wszystkiém w ziemię, która się nazad zawarła, jakby nigdy nieruszona......
Mieszczanie, przywiedzeni do ostatniéj nędzy, jedni się powiészali i potopoli z rozpaczy, — inni z żalu poumiérali, — inni poszli żebrać z torbami po świecie. Jeden z nich, jeszcze przed niedawnemi laty miał bywać na odpustach w Miedniewicach.
I od tego to nieszczęśliwego wypadku góra djabelskiéj dostała nazwisko. —