Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— „Ale, ale!“ rzekł djabeł, zabiérając się do odejścia, „żebym i ja téż cóś zarobił, darujcie mi te dziesięć talarów, których pan niedorachował; już ja się o nie upomnę.“
— „Z całego serca daruję ci je!“ odrzekł drwal, podając mu rękę, — i rozstali się w najlepszéj przyjaźni. —


Wieczorem siedział sobie w dworze pan na kanapie, paląc fajkę na długim cybuchu i popijając herbatkę; w tém otwarły się drzwi i parobek-djabeł wszedł z pokłonem do pokoju.
— „A co tam?“ zagadnął krótko, obyczajem swoim, panek.
— „A oto, z wielkiém przeproszeniem, przyszedłem do wielmożnego pana, jeszcze wedle téj zapłaty. Jakeśmy się obliczyli, brak okrągło dziesięć talarów. Wielmożny pan się omylił widać, — ale pan przecie nie będzie chciał mojéj szkody.“
— „Co ty mi znów bajesz? ośle jeden!“ odburknął pan gniéwnie, buchając dymem. „Dwa razy wszystko liczyłem, ani grosza nie zbywało. Jeszcze wam to mało? co? że chcecie ze mnie wyłudzać?… A jeśliś zgubił po drodze, nie moja wina, żebym ci płacił drugi raz.“ —
— „Ej! gdzie tam zaś panie zgubiłem!… Worek nowy, caluteńki, a jak go tu zawiązałem tak pro-