Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Mój przyjacielu!“ odpowiedział gospodarz, „wiész że ja na ten grosz niechorowałem, wszystko to twoja sprawiedliwa własność! Weźże ją sobie i idź w świat zdrów.“
— „Ej! gospodarzu! a godziż się to tak wyganiać człowieka z domu, przyjąwszy?.. a czy ja wam to co złego zrobiłem? czy was do złego nawodzę?“
— „No, nie!“ rzekł, drapiąc się w głowę, drwal uczciwy, wstydząc się trochę za swą niegościnność; „ale bo widzisz, teraz masz tyle, że ci nietrzeba mojéj mizernéj gospody. A żeby ci już tak prawdę zupełną z serca wypowiedzieć, to mi się po twojéj pracy widzi, że albo z djabłem trzymasz, alboś (bez urazy) sam djabeł.“
— „Ho-ho!“ rozśmiał się parobek, „tacyście to domyślni!… Ale cóż to wam; choćbym był i djabłem? wszak od was niechcę zapisu na duszę, ani od wiary wyrzekać się każę!… Pomówmy ze sobą szczérze. Już to kiedy mnie niechcecie, pójdę sobie precz; ale piéniądze wziąść musicie. Słusznie się wam one należą i nie darmo je wam daję; zapłata to za ową bułkę, co ją wam wczora ukradłem. — Jeśli tych piéniędzy nie weźmiecie, muszę wam służyć dłużéj, aż krzywdę odrobię. — Z resztą, możecie spytać jutro księdza, czy grzéch je miéć będzie.“ —
Ostatnia uwaga przekonała zupełnie drwala; wziął pod tym warunkiem piéniądze i schował pod żoniną poduszkę.