Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niedziw że do takiego kanaczka z prośbą odważyć się trudno przyszło drwalowi; odważył się jednak, bo musiał, i pokłoniwszy się mu do nóg, żebrał o kęs jaki strawy dla zgłodniałéj rodziny, klnąc się na zbawienie duszy odrobić albo oddać po żniwie. Ale twardy jak opoka pan, ani wysłuchać do końca niechciał żalów i próśb jego; pogroził jeszcze, że jeżeli żona drwalowa dłużéj tak będzie w łóżku chorą udawać i do roboty nie wyjdzie, z chałupy ich wyrzucić każe.
Strapiony nieborak szedł ze dworu na wieś, od jednego do drugiego sąsiada, prosząc o wsparcie; że przecie rok był głodny i drogi, wszędy była koło ludzi biéda, zaledwie więc uprosił żyta na jedną bułeczkę chleba. I za to Bogu i dobrym ludziom podziękował drwal serdecznie, a przyszedłszy do domu uméłł w żarnach zboże, upiekł z niego bułkę i podzielił nią żoną z dziećmi. Sam, ażeby więcéj miały, nic niejadł, tylko wymiótłszy z kamieni resztki mąki i otrąb zrobił z nich mały podpłomyk, — i wziąwszy go sobie w kieszeń odszedł z siekiérą do lasu na robotę.
Właśnie dnia tego wypadła mu robota niedaleko bagniska, gdzie, jak starzy powiadali ludzie, djabeł z dawna miał siedlisko; ale niebogi człowiek, biédą swą i pracą zajęty ani wspomniał na te wszystkie powieści, jeno zdjąwszy z siebie wiérzchnią suknią, wziął się żywo do siekiéry.