Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie za długo — tętni ziemia — i szlachcic, dobrze zakropiony, pędzi oklep na kobyle… Patrzy: — koziéł samotny skacze po nad drogą; obejrzy się, — nikt nie widzi: — więc co tchu skoczył na ziemię, złapał koziéłka i daléj z nim na szkapę.
Jedzie, a wesół z zdobyczy, począł pieścić się z koziéłkiem, — otulił go sukmaną i głaszcząc po czarnym karku począł się nad nim litować: — „Zmarzł mój kozunio! — o zmarzł!“…
Aż tu koziéł, — a nie koziéł ale djabeł, — jak nie odwróci łba ku szlachcicowi, jak wywróci strasznie ślépie, jak ze śmiéchem beknie na całe gardło: — „Zmarzł kozunio! zmarzł!“… jeździec struchlały wypuścił go z rąk i poleciał jak szalony do domu.... A od tego wypadku tak mu się pomąciło w głowie, że do dnia śmierci nic już mówić nieumiał, tylko te słowa:
„Zmarzł kozunio! zmarzł!“…