Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wając zbutwiałe schody piwnicy. — Nieboszczyk przodem, parobek śmiały za nim, weszli do pustego sklepu, krwawém gorejącego światłem.
Na okrąg ścian w kotłach, w garncach mnogich stały złote i srebrne pieniądze, czyszcząc się z grzechów swojego pana we krwawym płomieniu; w pośrodku leżał wielki płaski głaz.
— „Licz pieniądze!“ — ponuro odezwało się straszydło.
— „Licz ty je sam, panie, — jakoś je za życia liczył,“ — odpowiedział Jan parobczak.
Umarły wtedy począł na płaskim kamieniu liczyć, garnek po garnku, kocił biorąc po kotle, pieniądze, — od ostatniego poczynając, a na pierwszym kończąc groszu. — Kiedy zaś wszystkie policzył, zawołał na parobczaka:
— „No! czas nam już nazad w drogę,“ — i wyszedł z lochu, — Jan za nim.
— „Zamknij się!“ — zawołał parobek, gdy wyszli na wierzch ziemi; ale na słowa żywego człowieka kamień został nieporuszony, zostawując wolny wchód do skarbów. — I podwoje u kaplicy, i drzwi żelazne grobów również otworem zostały, choć Jan zamknąć im się rozkazywał.
Zaledwie podążyli znijść po schodach między trumny, kury ozwały się po raz trzeci: i umarły bezwładnie upadł na swoje posłanie. Grobowa jasność zagasła na jego twarzy, a wieko samo zatrza-