Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skrzypiał śniég koło chaty — i: sztuk! sztuk! w okieneczko...
— „Otwórz, otwórz, Kasiuleczko!“ — zawołał z dworu głos znany.
Kasia, posłyszawszy, ledwie mogła przytłumić okryk radośnego zadziwienia, z piérsi się wydziérający. Spojrzała: — za oknem, na siwym koniu, siwą sukmanką okryty, stał ukochany jéj serca!
— „Tyżeś to? Stasiu!.. ach, ty!“.. odezwała się z cicha.
— „Ja, Kasieczko! ja, kochanie! Przyjechałem wziąść cię z sobą. Chceszli jechać? to się śpiesz!“ —
— „Stasiu, na dworze mróz taki! pójdź do chaty, ogrzéj się; — ja cichutko drzwi otworzę.“
— „Nie mogę, Kasiu, nie mogę! Mam daleką wracać drogę… Chcesz li ze mną, śpieszże żywo.“
Od niezmiernego wesela od siebie odchodząc, skoczyła dziewczyna: przyodziała się na prędce, — podniosła z cicha u drzwi klamkę, — i wyszła z chaty do kochanka.
— „Siadaj, Kasieńko! siadaj!“ zawołał — i pochwyciwszy za ręce posadził ją na koń przed siebie.
Koń zarżał, poskoczył, — i popędził przez wieś czwałem… Tylko co za wsią, zbił się w bok z drogi, na szérokie puste pola, skrzące się od śniégu jak obrus srébrzysty, — i leciał, jak wiatr, przez zaspy, przez doły i góry, miecąc za sobą śniéżną zawieruchą.