Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

panem i władcą. Ni grad i ni mróz, ni susza nie mają nad tem żadnej mocy. Ni papież sam, ni król... ba, nawet moja sekutnica... nie dadzą temu rady!
Muszę was, drodzy państwo, oprowadzić po moim skarbcu!


∗             ∗

Przedewszystkiem zwróćcie uwagę na klejnot najdrogocenniejszy. Mam tutaj oto — siebie, Colasa Breugnon! Chłop to, że przyłóż do rany, Burgund rzetelny, okrągławy nieco, ale mu się oczy świecą, już nie pierwszej młodości, bo choć są w kupie kości, zęby zdrowe, gęsta mina, toć przyprószona czupryna... ha, trudno... pięćdziesiątka z okładem!
No, nie będę przeczył, że wolałbym, by klejnot mój był... blondynem. Tak samo, zgodziłbym się ostatecznie zrzucić z ramion jakieś dwadzieścia, czy trzydzieści lat... interes taki mogę zrobić każdej chwili. Zważcież, moi państwo, że pięćdziesiątka, to wcale ładny wiek. Śmiejecie się, młodziki? Ha? Sądzicie, że to nic, tłuc się po tym świecie, a choćby po całej Francji... i to w czasach, jak nasze, przez lat pięćdziesiąt? Mój Boże! Ileż to deszczu spadło człowiekowi na plecy, ile się nasmażył skóry na słońcu! Można po-