krojone, oraz ostre ząbki, zdatne do chrupania, serc i orzechów.
Od tej pory nieraz dobre pól dnia zamiast pracować, spędzałem u muru i dopiero stopa mistrza Medarda na pośladku, oraz jego pięść przypominały mi, że należy zstąpić na ziemski padół. Czasem łasiczka, mając dość tego patrzenia,, wołała gniewnie:
— Dosyć mi się napatrzyłeś z przodu i z tyłu! Cóż chcesz więcej zobaczyć? Znasz mnie już dokładnie, pocóż się gapisz?
Odpowiadałem, mrugając chytrze oczyma:
— Nie można wcale poznać oczyma, niestety, ni melona wonnego, ni smacznej kobiety!
Chętniebym sobie odciął kawałek tego owocu, a może i owoc nie miałby nic przeciw temu. Byłem młody, miałem gorącą krew, kochałem się we wszystkich dziewczętach... Czyż ją kochałem naprawdę... ją jedną? W pewnym, wieku można zakochać się w miotle ubranej w spódnice.
Doskonaleśmy się rozumieli. Spędzaliśmy całe godziny na przekomarzaniach. Oboje mieliśmy obrotne języki. Ona miotała mi na głowę obelgi, ja zaś oddawałem je z nawiązką. Jedno i drugie strzępiło sobie język i zgrzytało zębami. Czasem śmialiśmy się do rozpuku. Dla większej
Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/141
Wygląd
Ta strona została przepisana.