Cóż tam jeść będziemy,
Jak powędrujemy?
Są w lesie korzonki,
Wędrownych pieczonki!
Cóż tam pić będziemy,
Jak powędrujemy?
Jest w kolei woda,
Wędrownych wygoda!
Gdzież leżéć będziemy,
Jak powędrujemy?
W zielonym gaiku,
Na pięknym trawniku!
Czémż się przykryjemy,
Jak powędrujemy?
Jest na stawie trzcina
Wędrownych pierzyna!
Czémż się umyjemy,
Jak powędrujemy?
Jest w kolei woda,
Wędrownych wygoda!
Czémż się obetrzemy,
Jak się umyjemy?
Idzie dziéwczę dróżką,
Utrze nas chusteczką!
Czémż się rozczeszemy,
Jak powędrujemy?
Są na świerkach szyszki,
Wędrownych grzebyszki!
Spadła z góry do komory,
Strząsła sobie brzuch:
O dajże to Panie Boże,
By mi nie opuchł!
Poślijże mi, mój mężyczku,
Po księdza Janka,
Niechże on do mnie przyjedzie,
Ale bez dzwonka.
Zabijże mi, mój mężyczku,
Karmnego wołu;
Tobie rogi, dzieciom nogi,
A mnie całego.
Zabijże mi, mój mężyczku,
Sześcioro kurcząt;
Tobie jedno, dzieciom drugie
A mnie te czworo.
Uwarzże mi, mój mężyczku,
Co pięć wiader w tym garneczku;
Bo jakby goście przyszli,
A o głodzie nie poszli.
Doczkaj jeno dziócho, doczkaj,
Co ja ci wyrobię:
Ty się wydać nie możesz,
To ja tobie wyrobię.
Ty się musisz zestarzeć,
Jako w lesie grzyby,
Żaden do ciebie nie przyjdzie,
Byś mu dała gęby.
Miłowaćby miłować,
Niewiedziećby kogo,
Niémasz już w świecie
Człowieka szczérego,
Do oczu się deklaruje,
Krom oczu szkaleruje.
Jużcić się teraz
I przyjaciele mienią,
Kiedy do nich zajdzie,
Niedziw się nie skryją.
Cóż teraz za świat nastaje,
Gdy już siostra bratu nie przaje!