skich, ażeby ujść zasłużonej kary. Braxley jednak złożył reklamacyę w sądzie, iż z jego pomocą wynajdzie zaginioną dziedziczkę Ralfa Forrestera.
Roland utrzymywał, iż dziecię niezawodnie nie żyje, a nadto obwiniał Braxleya, że zniszczył drugi testament, spisany przez stryja na kilka miesięcy przed śmiercią, którym dziedziczką generalną po sobie mianował Edytę Forrester.
Natan wysłuchał z wielką uwagą opowiadania Rolanda i potem rzekł:
— Teraz nie wątpię, że to Braxley właśnie zawarł ugodę z Indyanami, ażeby uprowadzili Edytę w jaki nieznany i odległy zakąt świata. Bądź jednak spokojny, Bóg nie opuszcza sprawiedliwych i zaręczam ci, iż wkrótce wyda się łotrostwo Braxleya. Pomyślmy teraz nad wyswobodzeniem twej siostry.
— Przedewszystkiem szukajmy pomocy — zawołał Roland.
— I gdzież ją znajdziesz? — odparł Natan. — Czyś zapomniał, że plemiona indyjskie wydały wojnę białym i że wszyscy koloniści, zdolni do boju, przeciwko nim wyruszyli?
— Lecz karawana, którą dowodziłem? — zagadnął Forrester.
— Powiadano mi, że na wieść o wtargnięciu Indyan, nie czekając na ciebie, puściła się w dalszą drogę. Masz tylko Boga na niebie i mnie na ziemi, więcej nikogo.
Roland załamał ręce i z rozpaczą spuścił wzrok ku ziemi.
Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/179
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
— 165 —