Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  140  —

ścić zdołał. Radość ich i pocieszne miny przystałyby raczej nierozsądnym żakom powracającym ze szkoły aniżeli walecznym, którzy odparli zwycięsko nieprzyjaciela.
Radosne jednak wrzaski zamieniły się wkrótce w żałosne wycie, gdy przypomnieli sobie poległych towarzyszów. Na polu bitwy znalazł się jeden trup osadnika. Z wściekłością rzucili się na niego, zadając martwemu ciału ciosy nożami i siekierami i szpecąc je tak, że wkrótce potem w masie zbitej i skrwawionej trudno było rozpoznać kształty ludzkie.
Piankishaw najbardziej pastwił się nad szczątkami osadnika. Rozżarty zemstą, gdy mu za mało było trupa poskoczył do Rolanda i chciał siekierą roztrzaskać mu głowę. Na szczęście reszta Indyan przeszkodziła mu zamordować jeńca.
— Dobrze! — zawołał, zgrzytając zębami — nie zabiję Długiego Noża będzie on bawił naród Piankishawa.
Po tych słowach, których znaczenia Roland nie pojął, wódz indyjski udał się na pole bitwy, gdzie sześciu poległych wojowników grzebano u stóp góry. Po ukończeniu tego obrzędu Piankishaw rozżarty na nowo widokiem zwłok chciał powtórnie zamordować Rolanda, lecz jak za pierwszym razem powstrzymali go inni.
— Niech więc żyje Długi Nóż — wrzeszczał wódz — będzie z niego piękne widowisko dla narodu Piankishawa.
Poczem wywijając siekierą zaczął tańczyć na-