Strona:PL Robert Louis Stevenson - Wyspa Skarbów.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie zaciekawiła Silvera, a bohaterem jej od początku do końca był Benjamin Gunn, ów głupkowaty wysiedleniec.
On to podczas długiego, samotnego wałęsania się po wyspie znalazł nieboszczyka — i on to go splądrował. On znalazł skarb i wykopał go. Do niego należało stylisko kilofa, które leżało pęknięte w jamie. On również przeniósł swą zdobycz na plecach w ciągu wielu uciążliwych podróży od podnóża wysokiej sosny do jaskini, którą miał na dwuwierzchołkowym wzgórku w północno-wschodnim zakątku wyspy. Tam też leżały w bezpiecznym schowku nagromadzone bogactwa, już na dwa miesiące przed przybyciem Hispanioli.
Otóż popołudniu w dzień bitwy doktorowi udało się wyciągnąć z niego tę tajemnicę, gdy zaś nazajutrz rano zobaczył przystań opuszczoną, udał się do Silvera i oddał mu mapę, która była już nieużyteczna, oddał mu zapasy, ponieważ jaskinia Bena Gunna była suto zaopatrzona w mięso kozłów, własnoręcznie solone przez niego, — słowem — oddał mu wszystko, co można było, byleby uzyskać sposobność bezpiecznego przeniesienia się z warowni na wzgórze o dwóch wierzchołkach, gdzie było się wolnym od zarazków malarji i miało się nadzór nad pieniędzmi.
— Co do ciebie zaś, Kubo... przychodziło mi to bardzo ciężko, lecz czyniłem, co uważałem za najlepsze dla tych, którzy wytrwali na wyznaczonem miejscu. Jeżeli nie byłeś jednym z nich, czyja w tem wina?
Gdy przekonał się, że padłem ofiarą owej straszliwej niespodzianki, jaką zgotował opryszkom, pobiegł co tchu do jaskini i, pozostawiwszy kapitana na opie-