Strona:PL Robert Louis Stevenson - Wyspa Skarbów.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wie, żem wiele myślał o człowieku, którego zabiłem popołudniu, broniąc się w niebezpieczeństwie, a nadewszystko o tej dziwnej grze, którą, jak widziałem, rozpoczął Silver — jedną ręką trzymając w ryzach buntowników, a drugą chwytając się wszelkich możliwych sposobów, ażeby zawrzeć pokój i uratować swe nędzne życie. On sam spał spokojnie i głośno chrapał! ja natomiast martwiłem się o niego, mimo jego wszystkich występków, myśląc o czarnych niebezpieczeństwach, które go otaczały i o haniebnej szubienicy, która go oczekiwała.