Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wkrótce potem, ale wciąż jeszcze z zapuchłemi oczyma, śmiertelnie onieśmielony, Jan-Marya ukazał się na nowo i począł krzątać ostentacyjnie około zwykłych swych zajęć. Był on jedynym nieszczęśliwym członkiem towarzystwa, które zasiadło tego wieczoru do wieczerzy. Doktor promieniał i w następny sposób odśpiewał requiem po »straconym skarbie«.
— Był to, wogóle biorąc, najzabawniejszy epizod — mówił. — Nie jesteśmy ani o grosz biedniejsi, przeciwnie, zyskaliśmy ogromnie wiele. Mieliśmy sposobność wyćwiczyć się w naszej filozofii; trochę żółwia pozostało jeszcze, najzdrowszy z delikatesów; ja mam mój kij, Anastazya swoją nową suknię, Jan-Marya jest dumnym posiadaczem modnego kepi. Oprócz tego wypiliśmy po szklance Hermitażu zeszłej nocy, żar jego przenika mnie jeszcze. Stałem się niemożliwym skąpcem, gdy chodziło o Hermitaż, tak, istnym sknerą! Niechże nauka nie idzie w las. Wypiliśmy jedną butelkę, obchodząc zjawienie się naszej ułudnej fortuny, uraczmyż się teraz drugą na pocieszenie po jej stracie. Trzecią wychylimy przy śniadaniu, w dzień ślubu Jana-Maryi.