Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z otwartemi oczyma. Co jest bardziej nierozsądne? rozstrzygaj sam.
— O, mój drogi chłopcze! — zawołał Kazimierz — pozostań przy twych tureckich papierach, pozostań przy twym chłopcu stajennym, idź wreszcie do dyabła, jeżeli chcesz i skończmy już raz z tem wszystkiem. Ale nie rezonuj ze mną, nie znoszę tego. A więc ta-ta-ta! Jeżeli miałem tylko tyle dobrego zrobić, mogłem się był wcale nie fatygować. Pożegnaj odemnie Stasię, i tego nadąsanego nicponia, waszego chłopca stajennego, jeżeli ci na tem zależy. Ja uciekam.
I Kazimierz odjechał. Doktor rozbierał tej nocy jego charakter przed Anastazyą.
— Jednego tylko, moja piękna — mówił — jednego tylko nauczył się w ciągu swej długoletniej znajomości z twym małżonkiem, a mianowicie słowa: rezonować. Lśni się ono w jego słowniku, jak brylant w kupie gnoju. A nawet używa go wciąż najopaczniej. Musiałaś bowiem zauważyć, że posługuje się niem w sposób pogardliwy dla oznaczenia jałowej sprzeczki, nadając mu niejako, biedny, kochany chłopiec, pewien odcień sofisteryi. Co zaś do jego okrutnego postępku wobec Jana-Maryi, trzeba to Kazimierzowi wybaczyć: nie jest to jego wina, ale raczej wina życia, jakie prowadzi. Człowiek, mający wciąż do czynienia z pieniądzmi, moja droga, jest człowiekiem straconym.
Proces pogodzenia się z Janem-Maryą był natomiast trochę powolniejszym. Zrazu chłopiec był niepocieszonym, chciał koniecznie opuścić przybranych rodziców, wpadał z jednego paroksyzmu łez w drugi, zresztą Anastazya zamknęła się z nim sama na godzinę w pokoju, potem wyszła, zawołała doktora i ze łzami w oczach powiadomiła tego zacnego gentelmana o tem, co zaszło.
— Zrazu, mój mężu, nie chciał słyszeć o niczem — mówiła. — Wyobraź sobie, gdyby też nas opuścił! Co