byłby napisał swoją »Farmakopeę porównawczą« wierszem! Artykuł »Mumia« na przykład, był już zupełnie wykończony, mimo że reszta dzieła nie postąpiła jeszcze po za literę A. Artykuł ów był bardzo obszerny i zajmujący, pisany z zacięciem i barwnie, dokładny, pełen erudycyi, słowem artykuł literacki; ale zaledwie mógłby on podać jakie wskazówki praktykującemu doktorowi naszych czasów. Żona ze swoim kobiecym sprytem pochwyciła te braki i wykazywała je z niewzruszoną szczerością; doktor był trochę drażliwym na punkcie swych mumii i odczuwał czasem aluzyę dość dotkliwie.
Po obiedzie i należytej przerwie na trawienie, wychodził na spacer, czasem sam, czasem w towarzystwie Jana-Maryi, gdyż pani wolałaby raczej wszelkie utrapienie, niż pieszą przechadzkę.
Była to, jak już powiedziałem, bardzo czynna osoba, nieustannie zabiegająca koło materyalnych wygód, i gotowa zdrzemnąć się nad książką, skoro tylko nie miała nic do roboty. Nie było w tem zresztą nic złego, ponieważ nigdy nie chrapała i nigdy nie traciła właściwej sobie pogody i miłej cery w czasie snu. Przeciwnie, wyglądała jak prawdziwe uosobienie rozkosznego i apetycznego dobrobytu i budziła się spokojnie, z całą przytomnością swych władz. Obawiam się, że była ona w wysokim stopniu zwierzęciem, ale bardzo miłem zwierzęciem. Tak więc nie wiele zajmywała się Janem-Maryą; ale sympatya, jaka się wywiązała między nimi pierwszego wieczoru, pozostała niezachwianą. Od czasu do czasu ucinali z sobą przypadkową pogawędkę, przeważnie o różnych sprawach gospodarskich, czasami ku wielkiej konsternacyi doktora, wybierali się razem do tej świątyni poniżającego przesądu, jaką był kościół wiejski, a dwa razy na miesiąc jeździli w swych najpiękniejszych odświętnych sukniach do Fontainebleau
Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/36
Ta strona została przepisana.