Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na rzekę. To nazywał modlitwą. Ale czy adoracye jego odnosiły się do bogini Hygiei, czy też do jakiego innego, więcej prawowiernego bóstwa, tego nie można było nigdy z całą pewnością odgadnąć. Doktór bowiem wygłaszał różne niejasne wyrocznie: czasem oświadczał, iż rzeka jest arcywzorem zdrowia ciała; czasem wysławiał ją, jako wielkiego moralnego kaznodzieję, wieszczącego spokój, wytrwałość i pilność znużonym duchom ludzkim. Po niejakim czasie, gdy jaka mila lub więcej przejrzystej wody przesunęła się w wartkim pędzie przed jego oczyma, gdy przyjrzał się paru rybkom, które wypłynąwszy na powierzchnię fal, zabarwiły ją srebrnawym połyskiem; gdy nasycił oczy dowoli widokiem długich cieni, ścielących się od drzew po przez rzekę z drugiego brzegu, z migającemi w pośrodku dróżkami ruchomego światła słonecznego, przebiegł raz jeszcze cały ogród i wyszedł przez dom na ulicę, czując się mile ochłodzonym i orzeżwionym.
Odgłos kroków doktora po bruku rozpoczynał krzątaninę dzienną, gdy wieś cała była jeszcze pogrążoną w głębokim śnie. Wieża kościelna migotała chwiejnie w witającym blasku słońca; ptaki krążące około niej, zdawały się pływać w atmosferze, niezwykle rozrzedzonej; a doktór krocząc w wydłużonym, przejrzystym cieniu, wciągał pełnymi płucami ożywcze ranne powietrze i czuł się zadowolonym z poranku.
Na jednym ze słupków przed wejściem do wozowni pani Tentaillon spostrzegł małą ciemną figurkę, w kontemplacyjnej postawie i natychmiast poznał Jana-Maryę.
— Aha! — rzekł, zatrzymując się przed nim, z rękami na obu kolanach. — A więc wstajemy wcześnie, czy tak? Zdaje mi się, że posiadamy wszystkie wady filozofa?
Chłopiec powstał z miejsca i skłonił się poważnie.